W kwietniu naszym gościem jest osoba nazywana żartobliwie „szczecińskim Miodkiem”, Pani Profesor Ewa Kołodziejek, niekwestionowany autorytet językowy, ekspertka w dziedzinie poprawnej polszczyzny, wykładowczyni na Uniwersytecie Szczecińskim. Rozmowę przeprowadził Jędrzej Skrzypiński z 2B.
Jędrzej: Na stronie internetowej www.24kurier.pl prowadzi Pani swojego bloga, mogłaby Pani trochę o nim opowiedzieć?
Pani Profesor: Na początku chciałabym skomentować określenie „szczeciński Miodek”. Jest mi niezwykle miło, że komuś przychodzi do głowy porównywać mnie z moim mistrzem i nauczycielem – profesorem Janem Miodkiem, więc jeśli mogę kontynuować jego dzieło, jestem bardzo szczęśliwa. Natomiast jeśli chodzi o blog, to szczerze mówiąc, sama jestem zaskoczona, że w ogóle prowadzę blog. Dla „Kuriera Szczecińskiego” piszę cotygodniowe felietony o poprawnej polszczyźnie od 1991 roku, wkrótce minie 30 lat! Gdy „Kurier” zaczął się ukazywać w internecie, to wszystkie felietony umieszczono w zakładce „blogi”. I tym sposobem stałam się autorką modnej internetowej formy komunikacji.
Jędrzej: Na swoim koncie ma Pani różne książki, poradniki. Z którego z tych dzieł jest Pani najbardziej dumna i dlaczego?
Pani Profesor: Najbardziej jestem dumna z tego, że czytają mnie moi czytelnicy. Z felietonów pisanych przez te 30 lat powstało pięć książek propagujących wiedzę o polszczyźnie. Z dwóch ostatnich jestem szczególnie zadowolona, bo wydało je Państwowe Wydawnictwo Naukowe. Są to „Walczymy z bykami” z 2010 roku i „Potyczki z polszczyzną” z 2019 roku. Trzy wcześniejsze zbiory pod wspólnym tytułem „Językowa corrida” wydałam własnym nakładem, z niewielką pomocą sponsorów. Chciałabym też wspomnieć o książce „Poprawna polszczyzna w praktyce”, którą w 1998 roku napisałam dla moich studentów. Musiałam im ciągle wymyślać jakieś ćwiczenia i zadania, więc pomyślałam, że napiszę coś w rodzaju podręcznika. Inna ważna dla mnie książka to „E-porady językowe”, którą napisałam z moimi współpracownikami, Marią Kabatą i Rafałem Sidorowiczem. Jest ona świadectwem pracy uniwersyteckiej poradni językowej, zawiera pytania internautów oraz nasze odpowiedzi. Oprócz popularyzacji wiedzy o języku polskim zajmuję się także socjolingwistyką, czyli opisem relacji między językiem a kulturą i społeczeństwem. W 2005 roku napisałam monografię „Człowiek i świat w języku subkultur” poświęconą pięciu subkulturom: więziennej, żołnierskiej, kibicowskiej, hip-hopu i studenckiej. Do drugiego wydania w 2015 roku dołączyłam jeszcze opis subkultury marynarzy. O tej książce mogę powiedzieć, że jest „dziełem życia”.
Jędrzej: W felietonie o „Ukrytej opcji angielskiej” pada stwierdzenie, że lubimy obce zwroty. Z czego to wynika?
Pani Profesor: Ta „ukryta opcja angielska” to aluzja do życia politycznego, ale też żartobliwe nazwanie ukrytych zapożyczeń, różnego rodzaju kalk wyrazowych czy frazeologicznych, kopiujących budowę bądź sens wyrażeń angielskich, np. szklany sufit, pierwsza dama, czarny piątek i wiele innych. Dlaczego lubimy wyrazy obce? Bo lubimy wszystko, co jest inne, nienasze, trochę egzotyczne. Mamy przekonanie, że obce słowa nas nobilitują, że mówimy lepiej, modniej. Mamy także potrzebę wzbogacania języka, tworzenia lub przyswajania nowych słów. Jeśli język polski ma jakieś wyrazowe luki, to nie zawsze trzeba tworzyć neologizmy, można zapożyczyć nazwę z innego języka. Wyrazy obce są nam po prostu potrzebne.
Jędrzej: W 2016 roku została Pani wyróżniona w plebiscycie Szczecinianka Roku 2015 za
działalność edukacyjną. Co ma Pani Profesor do przekazania młodym ludziom?
Pani Profesor: Działalność edukacyjna nie jest skierowana tylko do młodych. Swoim odbiorcom w różnym wieku: studentom, uczniom, słuchaczom, czytelnikom chcę przekazać to, co sama wiem o języku, o jego historii, bogactwie, mocy. Żeby myśleć o nim nie tylko jako o narzędziu komunikacji, ale też jako oknie na świat. Język pozwala bowiem zrozumieć rzeczywistość, pozwala ją opisać i zinterpretować. Utożsamianie języka z gramatyką, jak to się czasem dzieje w szkołach, jest błędne. Pamiętam zaskoczenie studentów I roku polonistyki, którzy po 30 godzinach wykładu ze wstępu do językoznawstwa stwierdzili: „Nie wiedzieliśmy, że językoznawstwo może być takie ciekawe!”. Gdy piszę felietony, to chcę przekazać czytelnikom tę wiedzę, dlatego nie odpowiadam jednym słowem na pytanie, czy na przykład mówi się w cudzysłowiu czy w cudzysłowie. Staram się rozbudować problem, pokazać związki między formami gramatycznymi, czasem sięgam do ukrytego znaczenia wyrazu, do etymologii. A jeśli chodzi o cudzysłów, to wielu osobom wydaje się, że odmienia się tak jak rzeczownik przysłowie¸ dlatego mówią „w cudzysłowiu”. A to nieprawda, cudzysłów odmienia się jak rów: w cudzysłowie, bo w rowie.
Jędrzej: Jak już jesteśmy przy temacie młodych, czy może Pani udzielić kilku rad naszym
maturzystom jeśli chodzi o pisanie wypracowań?
Pani Profesor: Spróbujcie sobie wyznaczyć taki obszar wiedzy przerabianej w szkole, w której
się czujecie pewnie, bo żeby coś napisać, to trzeba mieć wiedzę. Zanim zaczniecie pisać, zbierzcie myśli, zapisujcie sobie na brudno każdą refleksję, każde słowo. Potem stwórzcie konspekt, czyli ustalcie porządek pisania. Piszcie jasno i zwięźle. Twórzcie zdania nie za długie, nie za krótkie. Unikajcie zdań pojedynczych nierozwiniętych, ale także zbyt długich zdań złożonych.
Jędrzej: Jakie neologizmy powstały w wyniku pandemii koronawirusa?
Pani Profesor: Język szybko reaguje na to, co się wokół nas dzieje, dlatego gdy zaczął nam zagrażać koronawirus, to powstało wiele słów z członem korona. Dobrze o tym wiecie, bo często jesteście autorami tych neologizmów: koronachaos, koronadepresja, koronaferie itp. Więcej takich wyrazów znajdziecie w moim felietonie „Słowa na czasie” na stronie „Kuriera”. Nam, językoznawcom, spodobały się koronalia – pandemiczna alternatywa dla juwenaliów, święta studentów. Te akurat neologizmy są zabawne, natomiast słowa używane w wypowiedziach związanych z pandemią różnych ministrów czy innych przedstawicieli władz państwowych bywają irytujące, na przykład o spadku zachorowań minister mówił, że to wypłaszczanie krzywej, a o szczepieniach, że wyszczepia się społeczeństwo. To nie są wyrazy niepoprawne, tylko nie zawsze stosowne. Więcej o słowach związanych z pandemią możecie przeczytać na stronie „Słowa na czasie” prowadzonej przez językoznawców z Uniwersytetu Warszawskiego.
Jędrzej: Jak to jest z pisaniem e-maili i SMS-ów? Czy są jakieś reguły, których należy przestrzegać?
Pani Profesor: Tak, są to reguły grzecznościowe i reguły poprawności językowej. SMS-y w relacjach rodzinnych czy koleżeńskich należą do sfery prywatnej. E-maile natomiast są zwykle bardziej oficjalne, ich treść i forma podlegają regułom grzecznościowym. E-mail to nowy sposób komunikowania się, który mieści się gdzieś między oficjalnym pismem a prywatnym listem. Jego forma zależy od tego, kto do kogo pisze. Jeśli pisze uczeń do nauczyciela, student do profesora, podwładny do przełożonego, to należy zachować wszystkie oficjalne formuły: od Szanowny Panie Profesorze, po Łączę wyrazy szacunku (albo inaczej, byle bardzo grzecznie). Można swobodniej, jeśli adresat to akceptuje: Dzień dobry, Pozdrawiam. Przestrzegam przed rozpoczynaniem takiego e-maila słowem Witam. Tak możecie napisać tylko do równolatka, w e-mailu do nauczyciela to słowo jest niestosowne.
Jędrzej: Jest Pani członkinią Rady Języka Polskiego. Czym się zajmuje Rada?
Pani Profesor: Rada Języka Polskiego składa się z kilkudziesięciu różnych osób, w większości profesorów, wykładowców akademickich, najczęściej językoznawców, ale są wśród nas także prawnicy, informatycy, lekarze czy aktorzy. Rada raz na 2 lata przygotowuje dla Sejmu i Senatu RP sprawozdanie dotyczące stanu ochrony języka polskiego. Za każdym razem badany jest inny obszar języka, na przykład jakość polszczyzny na stronach internetowych ministerstw, w obrocie handlowym albo w mediach publicznych. Zawsze mamy nadzieję, że oceniane instytucje wezmą sobie do serca nasze uwagi i wskazówki. Rada Języka Polskiego na wniosek różnorodnych instytucji wyraża też opinie dotyczące użycia języka w komunikacji publicznej, upowszechnia wiedzę o języku polskim, analizuje i ocenia programy szkolne, weryfikuje zasady ortografii, prowadzi różnego rodzaju kampanie językowe. Jedną z nich mam przyjemność koordynować. To facebookowa kampania pod hasłem „Ty mówisz – ja czuję. Dobre słowo – lepszy świat.” Ma ona za zadanie zwrócić uwagę na odpowiedzialność każdego z nas za słowa, jakich używamy w stosunku do innych. Bo od tego, jak będziemy ze sobą rozmawiać, zależy to, jak będziemy żyć. Bardzo gorąco zachęcam was do obserwowania kampanii i do czytania wszystkich postów.
Jędrzej: Pani profesor, dlaczego warto studiować filologię polską na Uniwersytecie Szczecińskim?
Pani Profesor: Na Uniwersytecie Szczecińskim warto studiować dlatego, że jest nasz, szczeciński, przyjazny młodzieży. A dlaczego warto studiować polonistykę? W ogóle warto studiować nauki humanistyczne, gdyż humanistyka pozwala lepiej zrozumieć świat, a polonista, obcując z tekstami literackimi, zgłębiając naukę o literaturze, naukę o języku, naukę o komunikacji po prostu widzi ten świat w całej jego złożoności, szerzej, głębiej, jaśniej. Tak myślę…
Jędrzej: Kto dla Pani Profesor stanowi autorytet językowy i dlaczego akurat ta osoba?
Pani Profesor: Autorytetem, wzorem do naśladowania jest każdy, kto mówi piękną i poprawną polszczyzną. To nie znaczy, że piętnuję wyrazy brzydkie, wulgarne, które są w zasobach naszego języka. Czasem się przydają (na przykład literatom), ale absolutnie nie można ich używać zamiast przecinków, jak to jest teraz w modzie. Trzeba też wiedzieć, że sprawny językowo człowiek potrafi każdą emocję wyrazić kulturalnymi słowami. Gdybym miała wskazać konkretne osoby, które są dla mnie autorytetem, to z pewnością wymieniłabym wielką trójkę językoznawców, profesorów Jerzego Bralczyka, Jana Miodka i Andrzeja Markowskiego. Mówię o nich między innymi dlatego, że są autorami fantastycznej książki „Wszystko zależy od przyimka: Bralczyk, Miodek, Markowski w rozmowie z Jerzym Sosnowskim”. Bardzo was zachęcam do przeczytania tej książki, zwłaszcza że czyta się ją świetnie! Panowie profesorowie mają ogromną wiedzę na temat języka i, co ważne, mają swadę w mówieniu, poczucie humoru, humanistyczną zdolność kojarzenia faktów. Jestem też wielbicielką stylu wypowiedzi Olgi Tokarczuk, którą Rada Języka Polskiego miała zaszczyt uhonorować tytułem Wielkiego Ambasadora Polszczyzny, jeszcze zanim pisarka otrzymała Nagrodę Nobla. Podziwiam także styl Wojciecha Tochmana, reportażysty, który pisze o trudnych stronach życia w Polsce, w Kambodży, w Rwandzie, w byłej Jugosławii. Jego oszczędny styl powoduje, że da się przebrnąć przez ogrom opisywanego zła i niełatwo się od jego tekstów oderwać. Bardzo gorąco zachęcam Was do lektury tych niesamowitych reportaży.
Jędrzej: Co chciałaby Pani przekazać na koniec czytelnikom/słuchaczom naszej rozmowy?
Pani Profesor: Mam dla Was dwie recepty, jak dobrze pisać i dobrze mówić. Pierwsza z nich to moja życiowa i zawodowa dewiza: Jestem pewna, więc sprawdzę. Jeżeli ktoś oczekuje ode mnie porady, a ja jestem pewna odpowiedzi, to i tak sprawdzę w słownikach lub innych źródłach. Jeżeli się czegoś uczycie i chcecie swoją wiedzę utrwalić, to nieustannie weryfikujcie ją w różnych źródłach. Druga rada jest równie prosta (z pewnością wasi nauczyciele też wam to mówią): Czytajcie, czytajcie, czytajcie! Bez obcowania z tekstami wydrukowanymi, które wcześniej musiały być przemyślane, zredagowane, sprawdzone, nie ma dobrej polszczyzny. Żeby dobrze mówić po polsku, trzeba czytać, czytać i czytać. Żeby dobrze napisać jedną stronę, trzeba przeczytać pięćdziesiąt innych. Więc – czytajmy!
Jędrzej: Bardzo Pani dziękuję. Rozmawiała z nami Pani Profesor Ewa Kołodziejek.